moja włosowa historia

15:44

 Nigdy nie interesowałam się szczególnie moimi włosami. Kiedy byłam jeszcze malutka, dziadkowie zawsze obcinali mnie na krótko. Mama w końcu się zbuntowała i zapuściła mi moje włosy, związując je ciągle w warkocza. Śmieszne jest to, że ja nauczyłam się robić warkocza jakieś pół roku temu.

W piątej klasie podstawówki zaczęłam szaleć z kolorem włosów przy użyciu szamponetek. Pamiętam, że farbując się w wakacje, szamponetka trzymała mi się cały rok i pani od muzyki zwróciła mi uwagę, że farbowanie włosów jest wbrew regulaminowi. A to był niewinny eksperyment, który miał się utrzymać dwa tygodnie, a nie cały rok.

Na początku gimnazjum przechodziłam okres buntu i będąc zafascynowana koreańskim popem, chciałam wyglądać jak tomboy, więc bez żalu obcinałam swoje włosy. Pewnego razu, mając kitkę na głowie, chciałam obciąć włosy, więc poprosiłam o to swoją starszą siostrę, która po prostu odcięła mi kitkę, a ja zadowolona efektem jeszcze pofarbowałam je szamponetką.

W drugiej gimnazjum miałam bardzo krótkie włosy, wręcz ich nie miałam, a chciałam mieć już je wtedy długie. Wtedy zaczęła się moja fascynacja włosami. Zaczęłam czytać blogi, wpisy – jak szybko zapuścić włosy. Wcześniej myłam włosy tylko szamponem, a wtedy, gdy zaczęłam się interesować pielęgnacją, zaczęłam używać wcierek, odżywek, maseczek, olejów. Zaczęłam pić pokrzywę, brać suplementy diety. Nie zrezygnowałam jednak z farbowania włosów. W tamtym okresie co miesiąc miałam inny kolor włosów – ciemny brąz, jasny brąz, czarny, rudy. Po raz pierwszy również sięgnęłam po rozjaśniacz, rozjaśniając sobie włosy sama. Później miałam białe włosy, znów blond itd.

Oczywiście to nie było jednorazowe rozjaśnianie włosów. Używałam rozjaśniacza około 6-7 razy na swoich włosach i to w warunkach domowych. Moje włosy nie reagowały na niego szczególnie źle – tydzień intensywnej pielęgnacji wystarczył, aby moje włosy wyglądały tak samo jak przed rozjaśnianiem.

Moje farbowanie włosów zakończyło się w tamtym roku w okresie listopada. Wtedy powiedziałam sobie, że to już dość blondu i pofarbowałam się na mój naturalny kolor włosów, czyli brąz. Teraz dążę, aby mieć swój kolor włosów. Co prawda mogłam zostawić te blond włosy, które miałam, ale znając siebie znowu bym się pofarbowała, gdyby odrost byłby już za duży. A tego wolałam jednak uniknąć.

Obecnie moja pielęgnacja ogranicza się do podstawowych rzeczy – szamponu, odżywki, raz na jakiś czas maski. Olej na całe włosy używam raz w tygodniu, a końcówki zabezpieczam po każdym myciu, czyli co dwa dni.


Przedstawię wam produkty, które obecnie używam oraz jaki efekt dają one na moich włosach.




Włosy obecnie czeszę za pomocą Tangle Teezera. Sprawdza mi się on o wiele lepiej niż szczotka z włosia dzika. Przede wszystkim dokładnie rozczesuje włosy co w przypadku szczotki z włosia dzika jest niemożliwe.


Do olejowania włosów używam oleju kokosowego. Olej po prawej dostałam w prezencie i był on płynnej konsystencji. Dzisiaj zakupiłam olej w nierafinowany i będę sprawdzać jak będzie działał na moje włosy.



Jeżeli chodzi o szampony moim faworytem jest Jantar. Zawiera w składzie SLS, jednak mi SLS nie działa źle na włosy. Co więcej - wydaje mi się, że właśnie dzięki niemu moje włosy się tak bardzo nie przetłuszczają. 
Obecnie testuje szampon Babydream, który wydaje mi się cudowny, bo włosy po nim są mega miękkie. 
Szampon z Nivea jest dobry, ale tylko na używanie raz na jakiś czas. Gdy używa się go za często, włosy są oklapnięte. 
Szampon z pokrzywą powoduje, że moje włosy są okropne w dotyku, jednak zdarza mi się go czasem używać.


Jedną z moich ulubionych odżywek jest właśnie ta z Garniera. Na moich włosach sprawdza się tak samo dobrze jak Nivea Long Repair, która zajmuje pierwsze miejsce na moim odżywkowym podium. 
Maska, której obecnie używam jest mleczna z Biovaxa i sprawdza się u mnie tak o. Z pewnością wolę te w saszetkach z olejami, które kiedy można było dostać w Biedronce.


Moje włosy, ku mojemu niezadowoleniu, mają tendencję do wypadania przez problemy z tarczycą. Dzięki temu eliksirowi nie wypadają one tak bardzo jak mogłyby wypadać. Używam go od dłuższego czasu, co widać po opakowaniu i jestem bardzo zadowolona.
Jako wcierki używam Jantar, który przelałam sobie do opakowania po fixerze z Inglota. Jantar przyczynił się do mojego zapuszczenia włosów i nadal z chęcią do niego wracam.


Końcówki zabezpieczam na co dzień olejkiem arganowym, który sprawdza się dla mnie idealnie. Dzięki niemu moje końcówki nawet po długim nie ścinaniu są nadal w przyzwoitej formie.
Olejek z Marion jest typowym silikonowym olejkiem i lubię używać go przed stylizacją włosów na większe wyjścia.


To by było na tyle. Jak widzicie obecnie moja pielęgnacja nie jest skomplikowana, ale właśnie to sprawia, że są one obecnie w bardzo dobrym stanie.

Tematyka włosów zapewne pojawi się jeszcze nie raz na tym blogu, ponieważ uwielbiam włosy i uwielbiam się nad nimi rozpisywać.

Do następnego x

Iza

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Haha no bardzo długa historia :D
    Jak widać sporor azy malowałaś swoje włoski :)
    A te produkty bardzo ciekawe :D

    Odwdzięczam się za każdą osberwacje:D
    grlfashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. zapraszam na mojego bloga modowego :)

    http://gallantyno.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Popular Posts

Like us on Facebook

wkrótce!